Powrót słonia

Radykalny słoń wrócił! Zestaw podręcznych informacji możecie złapać na podstronie Fundacja, tu przedstawiamy coś w rodzaju artykułu wstępnego. Do mikrofonu zapraszamy naszych redaktorów, kolejność wypowiedzi jest alfabetyczna. No to jazda!

Adam Jank

„Zdobędziemy tę planetę! Wkrótce ogarną ją ciemności tak jak każdą naszą zdobycz w kosmosie!”, mawiał Darkon w polskim openingu Teknomana. Na tę deklarację możemy jedynie odpowiedzieć słowami Ringa: „Ziemia to nasza planeta, należy do ludzi, nie pozwolimy Venomoidom nad nią zapanować”. Jasne, że nie pozwolimy, ale dopiero w roku 2087. Na razie zaczyna się 2017, a wraz z nim wraca Radykalny słoń.

Zacznijmy od nazwy. Ostatnio parę razy zastanawiałem się nad tym, jak ją wybraliśmy w 2013. Przejrzałem listę książek, które akurat wtedy czytałem i wpadłem na pewien trop. Był na niej świetny, choć nierówny zbiór opowiadań „Zniknięcie słonia” Harukiego Murakamiego – to może tłumaczyć zaangażowanie słoni w projekt. Dochodzi do tego fakt, że generalnie lubię słonie. Wiecie, że one potrafią malować? Rzecz warta wrzucenia w Google’a. Po drugie, na wspomnianej już liście z przeczytanymi książkami była „Nadzieja radykalna” Jonathana Leara. To pewnie tłumaczy rzadko spotykane w mowie potocznej słowo „radykalny”. Oczywiście, warto teraz zapytać, dlaczego akurat słonie lub pewien Słoń miałby być radykalny? Tego niestety nie wiem.

Wróćmy na stabilniejszy grunt: o co chodzi z tą nadzieją radykalną? Zacytujmy Leara, rzecz jest w sumie ciekawa. „Nadzieja radykalna rodzi się w okolicznościach, w których spodziewany się szczęśliwego zakończenia, lecz nie wiemy, skąd miałoby ono nadejść”. Nasz myśliciel kreśli biografię Wielu Przewag, amerykańskiego wodza plemienia Wron, który na własnej skórze doświadczył spustoszenia kulturowego. Forma życia, w której się wychował, cały porządek jego egzystencji legł w gruzach po tym, jak pojawili się pielgrzymi z Europy. Wtedy „odeszły bizony i już nic więcej się nie wydarzyło”. Historia biegła dalej, ale nie było już w niej miejsca na Wydarzenia. Ominę może uprawianie w tym miejscu taniej apokaliptyki, Spenglerowania o zmierzchu zachodu lub tyrad o zmianie, jaką niesie za sobą upadek wielkich narracji i późny kapitalizm. Znacie już to wszystko pewnie nawet lepiej ode mnie. Powiem inaczej: Radykalny słoń rodzi się w okolicznościach, w których spodziewany się szczęśliwego zakończenia, lecz nie wiemy, skąd miałoby ono nadejść.

Podobno na początku, w geście manifestu, warto postawić jakąś tezę, najlepiej mocną i nośną. To jedziemy! Jeśli istnieje uniwersalny język, to jest nim dzisiaj język amerykańskiej kultury masowej. Właśnie o popkulturze będziemy tutaj pisać, a ma nam ona zapewnić materiał do zrozumienia współczesnego świata. Skrzynką z narzędziami do analizy będzie oczywiście filozofia. Właśnie o to chodzi z „filozofią popkultury”. Nie brzmi zbyt nowatorsko? Wiecie, jeśli chcemy myśleć radykalnie – a chcemy myśleć radykalnie, spójrzcie jeszcze raz na nazwę – to musimy pamiętać, że słowo „radykalny” pochodzi od łacińskiego „radix”, które znaczy tyle, co korzeń. Działania radykalne są zatem z definicji powrotem do źródeł, do korzeni właśnie.

No, zrobiło się poważnie, a przecież mamy pierwszy dzień nowego roku. Zakończmy zatem jedną z tych dobrych na każdą okazję złotych myśli. „Nie możesz znaleźć miłości życia? Pewnie się jeszcze nie urodziła.”, jak mawia Hugh Hefner, wydawca Playboya, odkąd w 2012 roku ożenił się z modelką Crystal Harris, młodszą od niego o 60 lat.

Damian Byczkowski

Słoń jaki jest, każdy widzi. Parafrazując kultową wypowiedź klasyka literatury polskiej, Benedykta Chmielowskiego, uderzam w Twoją wyobraźnię. Słoń potrafi delikatnie chwytać listki i zginać je w pół trąbą, głaskać po główce małe słoniki i wysłyszeć wydarzenia zbyt odległe dla większości zwierzyny. Jego charakter jest dychotomiczny. Zmysłowość zamieni na bunt. Stanie się potężny i zniszczy to co kłamliwe, a zaraz potem ucieknie zlękniony napotkanym pod akacją gryzoniem.

Opis ten miał uświadomić jaki cele i możliwości kreowania ludzkiej myśli ma to pismo.

Magda Daniell

Filozofia? „Genialna”, „świetna”, „ponadczasowa”, „najlepszy obraz V wieku p.n.e!”. Na przestrzeni lat „film” ten stał się klasykiem. Przetłumaczony na wiele języków, doczekał się sequeli i remake’ów. Rozwijany przez artystów i myślicieli rozgałęził się na wiele nowych dziedzin i zyskał zaskakujące funkcje.

Kino jest dziedziną sztuki i istotnym elementem kultury, ale nie można zapomnieć o jego silnym związku z filozofią. Kinematografia na przestrzeni lat zyskała kompana, którym są seriale. Dla jednych są one pozytywnym uzupełnieniem, a dla innych konkurencją dla tradycyjnego pełnego metrażu. W drodze kulturowej ekspansji powstają przedziwne twory – zarówno na wysokim, jak i na niskim poziomie. Te drugie też mają swoją rolę do odegrania i wartość w filmowym świecie. Nie bez powodu kino jest zróżnicowane.

Obecnie, gdy zasiadamy w sali kinowej lub oglądamy filmy w zaciszu czterech ścian, to nie tylko poddajemy się rozrywce, ale też liczymy na małą odskocznię od problemów życia codziennego. Jedną z funkcji filmu jest przecież zabawa! Kino ma nam dostarczać śmiechu, endorfin i szczęścia w życiu. Innym zadaniem filmów – a nawet częściej animacji – jest pewnego rodzaju edukacja moralna. Poprzez bajki – czytane, jak i oglądane – dzieci zdobywają wiedzę i przeżywają nowe doświadczenia. Również filmy historyczne mają duży wkład w rozprzestrzenianie się wiedzy o istotnych wydarzeniach z naszej przeszłości. Filmy zatem nieodzownie łączą się z etyką. Oglądając romantyczny wyciskacz łez, dramat o małym chłopcu czy historię gangsterskiego życia mamy okazję samemu „przeżyć” różne sposoby i style życia.

Filozofia często bywa muzą dla scenarzystów. Przekładając kwestie filozoficzne na filmy, powszechnie dostępna staje się możliwość obcowania z filozofią w nieco bardziej praktyczny sposób. Skupiając się na ciekawym filmie, jesteśmy w stanie analizować zachowania i problemy bohaterów pod kątem zgodności z naszymi poglądami. Od tych pomysłów najbardziej abstrakcyjnych, najmniej prawdopodobnych, aż po te z naszego życia codziennego. Jednego dnia możemy być Vincentem Vegą i Amelią, a w piątkowy wieczór balansować między Yodą i Chuckiem Norrisem.

Marcin Kleinszmidt

O ile możemy w ogóle oswoić słonia, to tylko przystającego do zastanych czasów. Żyjemy w ciekawych czasach – tęcza jarzy się większą ilością kolorów niż do tej pory, kultura remiksu wciska się przez każdy otwór, każdą szparę, odciska piętno na umysłach i wrażliwościach młodych, co większość potrafi wykorzystać w taki czy inny sposób, odciska się ten wpływ na każdym prawie przejawie aktywności człowieka, także na poezji. Stąd radykalizm słonia.

Miłosz Wieczór

Szybki rzut oka wstecz upewnia nas – dziś silniej niż kiedykolwiek – jak trudno polemizować z nieustępliwym prawem Postępu. Zwłaszcza tam, gdzie przejawia się bodaj najekspansywniej, a mianowicie w numeracji lat: ta postępuje z godną podziwu regularnością i cofa się tylko w rzadkich przypadkach obwieszczających nową rewolucję. Rewolucje jednak przemijają w tempie podlegającym postępowi co najmniej proporcjonalnemu; skutkiem tego już dziś, u schyłku 108 roku Ery Forda (dawniej 2016 Roku Pańskiego) podnoszą się pierwsze głosy domagające się rychłego ogłoszenia Ery Muska, co nastąpi najpewniej w dniu założenia pierwszej stałej osady marsjańskiej.

Nic więc dziwnego, że w społeczeństwie przekarmionym beztreściwą informacją i obwarowanym pozorną magią technologii po raz wtóry odzywają się ruchy rewolucyjne i radykalne. Chciałoby się powiedzieć, że nie jesteśmy tu wyjątkiem; ale po co już na wstępie umniejszać własną wartość i zastrzegać sobie przeciętność? Jak słonie Hannibala wybijające wyrwy w falangach obrońców, tak i Słoń ostrzy kły krytyki i zbroi się w gruboskórny analityczny obiektywizm by – w pierwszej kolejności – podbijać obszary epistemologicznie niepewne, kulturowo ambiwalentne i zwyczajnie niepoważne.

Stare kroniki wojenne mówią, że z grzbietu słonia w czasie bitwy widać więcej. Uzbrój się tedy, Czytelniku, w zasobny wór fistaszków i zasiądź wraz z nami do radykalnej medytacji nad współczesnością.

Grafika: Kamil Frąckiewicz (Instagram: @szklanymozg)

Adam Jank (ur. 1991) – Filozof, prezes zarządu Fundacji Humanity Plus Philosophy. Odpowiada za siedem edycji projektu Wszystko jest filozofią, finansowanego z miejskich środków. Interesuje się filozofią emocji, grami wideo, literaturą, mindfulness, psychologią poznawczą i retoryką. Mieszka w Gdyni z jednym kotem. Prowadzi też kanał na YouTubie: @AdamJankHPP.

Damian Byczkowski – Student filozofii. W czasie wolnym promuje idee przedmiotów sprzecznych na spół z transhumanizmem. Samozwańczy poeta i chodząca entropia.

Magda Daniell – W przyszłości chce kształcić się w różnych dziedzinach, a aktualnie studiuje filozofię. Interesuje się etyką, filozofią społeczną i doszukuje się jej w filmach, które towarzyszą jej w życiu.

Marcin Kleinszmidt (ur. 1990) – Podobno pisze wiersze. Wydał tomik Skróty (Stowarzyszenie Salon Literacki, Warszawa 2014).

Miłosz Wieczór (ur. 1991) – Nihilistyczny scjentysta z programem pozytywnym. Od czasu lektury Prousta uważa, że życie „jest spoko”, o co zresztą nieustannie kłóci się sam ze sobą. Aktualnie mieszka i pracuje w Barcelonie, gdzie poza modelowaniem układów biologicznych uczy się odróżniać kastylijski od katalońskiego.

Kamil Frąckiewicz (ur. 1995) – Filozoficzny leser, działający na polu estetyki, sztuki i literatury. Instagram: @szklanymozg.


Opublikowano

w

przez