Death Stranding, wszechświat fraktalny i Moby Dick

Death Stranding poznaliśmy podczas konferencji Sony na targach E3 2016. To nowy projekt Hideo Kojimy, w który zaangażowany jest także reżyser Guillermo del Toro oraz dwóch aktorów o łatwo rozpoznawalnych nazwiskach: Norman Reedus i Mads Mikkelsen. Wygląda na to, że otrzymamy produkcję z pogranicza świata filmu i gier wideo. Dzisiaj spróbujemy odpowiedzieć na pozornie proste pytanie: czym jest Death Stranding? Oba opublikowane jak dotąd trailery są wprost przeładowane symboliką, więc to także wdzięczny materiał do analizy i spekulacji.

Od Silent Hills do Death Stranding

Najpierw ustalmy fakty, czyli uporządkujmy, co wiemy o Death Stranding. Opowieść warto rozpocząć od przybliżenia burzliwego rozstania Hideo Kojimy z jego wieloletnim wydawcą, czyli japońskim Konami. Po wypuszczeniu Metal Gear Solid V: Phantom Pain drogi naszych bohaterów się rozeszły. Kojima trafił pod skrzydła Sony, a w ramach przejścia dostał cały zespół: Kojima Productions. Konami zachowało prawa do wydawania marki MGS, co zaowocuje wypuszczeniem w najbliższych latach nieco groteskowego Metal Gear Survive i pewnie paru gier dedykowanym smartfonom. Przypuszczam, że potem marka MGS wygaśnie albo Konami pogodzi się z Kojimą, wrzucą miłe zdjęcia na media społecznościowe, a my będziemy mogli dopisać kolejny rozdział do tej branżowej opery mydlanej.

Wróćmy jeszcze na chwilę do przeszłości: poza piątą częścią MGS, Kojima pracował nad generalnym odświeżeniem serii Silent Hill. Jej najnowsza część miała nazywać się Silent Hills i oferować ostre, psychodeliczne i niepokojące doświadczenia. Nas powinien zainteresować fakt, że nad Silent Hills pracował także del Toro, a Norman Reedus miał wcielić się w protagonistę. Innymi słowy: skład osobowy nieukończonego rebootu Silent Hill pokrywa się z listą nazwisk odpowiedzialnych za Death Stranding. Dla porządku dodajmy jeszcze, że przez pewien czas można było pobrać demko Silent Hills – o uroczej nazwie PT – na PlayStation 4. Plik zniknął z serwerów Sony, ale na YouTube’ie nadal możecie złapać Let’s Playe. Zainteresowanych odsyłam do nich z jedną, ważną uwagą: PT wygląda na świetną, bardzo klimatyczną pozycję z gatunku survival horror, ale to nie znaczy automatycznie, że Death Stranding pójdzie w jego ślady. Może być czymś zupełnie innym.

Przygodę z historią mamy za sobą, wróćmy zatem do teraźniejszości. Miały być fakty, oto lista: reżyserem Death Stranding będzie oczywiście Hideo Kojima. Guillermo del Toro (Labirynt Fauna, Pacific Rim) jest zaangażowany w produkcję – nawet osobiście pojawia się w jednym z trailerów, które omówimy za chwilę. Normana Reedusa możecie kojarzyć z serialu The Walking Dead, a Mads Mikkelsen to oczywiście serialowy Hannibal.

Death Stranding trafi na PlayStation 4 przed 2019 rokiem. Tytuł gry nawiązuje do zjawiska znanego jako cetacean stranding, tj. do fenomenu masowej śmierci zwierząt morskich, których ciała wymywane są na plaże. Produkcja powstaje w oparciu o silnik Decima, przy którym dłubie ekipa z Guerrilla Games (Killzone, Horizon: Zero Dawn).

Jeśli chodzi o fakty, to tak naprawdę wyczerpaliśmy ich zasób. Zaraz przejdziemy do analizy obu trailerów Death Stranding. Warto zaznaczyć, że sam Kojima powiedział na Twitterze, że te materiały pełne są wskazówek i… fałszywych tropów interpretacyjnych. Raczej nietypowe zagranie w naszej branży, ale może to i lepiej dla nas. Możemy oddać się spekulacji.

Wróżby niewinności i wszechświaty fraktalne

Pierwszy trailer ilustruje utwór „I’ll keep coming” islandzkiego zespołu Low Roar. Smaku sprawie dodaje fakt, że wspomniane już demo Silent Hills kończyło się słowami „I’ll wait forever if you’ll just come to me.”. Przypadek? W przypadku tytułów od innych wydawców moglibyśmy pewnie utrzymywać, że tak jest w istocie. Ale ponieważ rozmawiamy o grze Kojimy, to powinniśmy założyć, że to subtelne nawiązanie. Może Death Stranding będzie jednak ideowym następcą PT?

Naszą uwagę przenieśmy na bardziej czytelne odniesienia. Analizę pierwszego trailera warto zacząć od fragmentu wiersza Williama Blake’a. Od razu zamieszczamy tłumaczenie tego fragmentu Wróżb niewinności autorstwa Zygmunta Kubiaka:

Zobaczyć świat w ziarenku piasku,
Niebiosa w jednym kwiecie z lasu.
W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar,
W godzinie – nieskończoność czasu.

Trudno mi ocenić, jak dziś wygląda pozaszkolna recepcja poezji Blake’a, ale zauważyłem, że akurat ten fragment żyje własnym życiem. Pojawia się nadspodziewanie często w grach, książkach, filmach i serialach. Co zabawne, co pewien czas wydaje się być zamieszczany nieco przypadkowo, jakby jakiś scenarzysta nieudolnie chciał, jak to się ładnie mówi, dodać głębi swojej twórczości.

Nie uważam się za mistrza zabawy w „co poeta miał na myśli?”, ale spróbujmy jakoś się z tym Blake’iem zmierzyć. Widzę dwie interpretacje. Pierwsza, mniej obciążona metafizycznie sugeruje, że mamy się zatrzymać, skupić, przerwać codzienną pogoń za błahostkami, nacieszyć się pięknem chwili, majestatem przyrody, kontaktem z nieskończonością wszechświata, w którym żyjemy.

Druga interpretacja, zdecydowanie bardziej odjechana, sugerowałaby pewną szaloną metafizykę: że mikrokosmos – jakim może być nasze ziarenko piasku – jest odbiciem makrokosmosu. W tej wersji naprawdę możemy zobaczyć cały świat w ziarenku piasku, bo w pewnym sensie cały świat się w tym ziarenku zawiera. To może być idealna pomniejszona kopia albo jakieś nie w pełni doskonałe odbicie kluczowych elementów większej struktury. Pomyślmy o tym w ten sposób: postulowany przez Blake’a wszechświat miałby w jakimś sensie strukturę fraktalną: od wielkiego obrazu (całość świata) do ziarnka piasku widzielibyśmy powtarzającą się regularność, ten sam kształt.

Jak to się ma do Death Stranding? Być może Kojima chce (interpretacja pierwsza), abyśmy przyjrzeli się dokładnie naszej rzeczywistości, żebyśmy przystanęli i zadumali się nad światem. Jakoś trudno mi uwierzyć, żeby akcja Death Stranding (zgodnie z drugą interpretacją) toczyła się we wszechświecie fraktalnym. Zostawmy już tego Blake’a.

Moby Dick i równanie Diraca

Świat przedstawiony w trailerze jest szary, a po naciśnięciu staje się czarny – efekt dotyczy zarówno piasku, jak i tego dziwnego dziecka. Znajdujemy się na plaży, otoczeni martwymi zwierzętami morskimi. Tak właśnie wygląda efekt masowego wymierania stworzeń morskich, do którego to zjawiska nawiązuje tytuł Death Stranding. Robocza hipoteza, którą rozwinę bardziej podczas analizy drugiego trailera brzmi: czarna substancja symbolizuję ropę, zwierzęta wymarły po jakiejś katastrofie ekologicznej, związanej z nadużywaniem paliw kopalnych, a sama gra będzie miała mocne przesłanie proekologiczne.

Jakie zwierzęta leżą na plaży? Oczywiście widzimy sporo krabów, jest też parę wielorybów w późniejszej sekcji. Świetnym smaczkiem dla spostrzegawczych jest obecność białego wieloryba (2:27). To od razu powinno nas przenieść myślami do tytułowego bohatera Moby Dicka Hermana Melville’a. W dużym skrócie powiedzmy, że tę wyśmienitą powieść możemy odczytać jako opis zmagań człowieka z przyrodą.

Co tam jeszcze znajdziemy w filmiku? Jest nagi Norman Reedus, wzbogacony o nieco futurystyczne kajdanki (0:58). Aktor wygląda, jakby właśnie zwiał z ponurego laboratorium przyszłości. Chociaż “zwiał” to chyba kiepski czasownik – sugeruje ruch i działanie, a nasz bohater leży na plaży, wygląda zatem jakby został porzucony przez pracowników jakiegoś ponurego laboratorium/więzienia przyszłości.

Niemowlę (1:06) przyczepione jest do Reedusa sztuczną pępowiną. Wróćmy jeszcze do tytułu naszej produkcji: stranding to mielizna, już to omawialiśmy, na mieliźnie leżą martwe zwierzęta morskie. Samo strand to włókno lub żyła, zatem moglibyśmy łopatologicznie czytać czasownik od niego utworzony (angielska końcówka -ing) jako „włóknowanie”, co brzmi idiotycznie po polsku, ale chodzi mi o ideę bycia powiązanymi za pomocą przewodów. Zwróćcie uwagę, że wieloryby wymyte na brzeg (2:39) także są przymocowane do jakiś pępowin. Wniosek wyciągamy dość szybko: wszystkie zwierzęta na świecie, całość biosfery, jest ze sobą powiązana, zabijając kraby i wieloryby w jakimś sensie zabijamy także siebie. To znów nas zabiera w klimat rozważań o ochronie środowiska naturalnego.

Na brzuchu Normana Reedusa możemy zobaczyć (1:55) bardzo ciekawą, krzyżową bliznę na brzuchu. Trochę to wygląda tak, jakby został poddany procedurze cięcia cesarskiego. Na szyi naszego bohatera znajdziemy zaś zestaw nieśmiertelników. Jak doczytałem, na jednym z nich zapisane jest równanie Diraca, wzór związany z mechaniką kwantową, a na kolejnym – wzór na promień Schwarzchilda, który odsyła nas do relatywistyki i czarnych dziur. Jak się nad tym zastanowić, to zapisywanie wzorów na nieśmiertelnikach to dość osobliwy pomysł. Może nasz bohater zawsze chce mieć pod ręką ściągę, jakby nagle musiał wyliczyć zachowanie jakiejś funkcji falowej albo znalazł się zbyt blisko czarnej dziury.

Trailer zamyka ładne szerokie ujęcie (2:15), podczas którego możemy zobaczyć parę osobliwych bytów, zawieszonych w powietrzu. Wygląda to jak pięć latających krzyży, co sugerowałoby zaangażowanie w fabułę kosmitów/UFO lubujących się w symbolice chrześcijańskiej. Nawet bym się nie zdziwił, gdyby okazało się, że ostateczny zwrot w narracji zabierze nas do Strefy 51, w której dowiemy się, że za zniszczenie środowiska odpowiadają tak naprawdę Reptilianie z wnętrza ziemi albo Szaraki z pustego Księżyca. Na tę chwilę jednak po prostu nie wiemy, co unosi się nad morzem. Równie dobrze może to być pięć helikopterów widzianych z pewnego oddalenia.

Wojna w Zjednoczonych Miastach Ameryki

Czas na drugi trailer! Na szczęście wiele symboli pokrywa się z pierwszym, ale zobaczymy też kilka nowych fenomenów. Zaczynamy ponownie od szarej ziemi i martwych krabów. Pierwszy ciekawy trop (0:44) to tęcza. Dość ewidentnie coś jest z nią nie tak – łuk wygina się w nienaturalny sposób. To sugeruje, że znajdujemy się w jakiejś innej – może odwrotnej, a na pewno onirycznej – rzeczywistości.

Gentleman w okularach (0:49) to sam Guillermo del Toro w wersji cyfrowej. Zatrzymajmy się na chwilę przy tym ujęciu. Jeśli przyjrzycie się uważnie, to zobaczycie, że przez jego czoło przechodzi szeroka blizna, która sugeruje jakąś bardzo nieprzyjemną procedurę medyczną z przeszłości. Bardzo ciekawa jest też przypinka, którą nasz bohater nosi w klapie marynarki. Znajdziemy na niej napis „United Cities of America”, czyli Zjednoczone Miasta Ameryki. Wygląda na to, że w świecie Death Stranding zaszły pewne zmiany geopolityczne, a USA to teraz UCA. To chyba także pierwsze wyraźne odniesienie do naszej rzeczywistości, co sugeruje, że akcja nowej gry Hideo Kojimy rozgrywa się w przyszłości. Wzór na równanie Diraca może być prawdziwy w wielu światach możliwych, ale Ameryka występuje w tym naszym świecie.

Armia przyszłości (1:23) najwyraźniej składa się z dość obrzydliwych czołgów o biologicznych elementach oraz ze szkieletów w mundurach żołnierzy. Czarna substancja, która napędza machinę wojenną to oczywiście ropa.

Jak widzimy w następnym ujęciu (1:49), Guillermo del Toro też ma na jednym nadgarstku zaczepione kajdanki, a pępowiną podłączony jest do dziwnego dziecka. Tutaj jednak następuje ciekawa zmiana: niemowlak z tego trailera znajduje się w inkubatorze, do którego najwyraźniej można podłączyć się za pomocą tej sztucznej pępowiny. Poprzedza to bardzo ciekawa sekwencja: wyczuwamy napiętą atmosferę, podnosi się poziom tej czarnej substancji i wreszcie del Toro (1:58) z wyraźną niechęcią podpina się do inkubatora. Dziecko odżywa, a na arenę wkracza lalka. To też jest intrygujący ciąg wydarzeń: lalka dotyka nogi del Toro, następnie jest zasysana (2:17) do wnętrza tunelu i zaczyna świecić na czerwono.

Ostatnie sceny filmiku powinniśmy odczytać pod kątem zestawienia ich z pierwszym trailerem. Guillermo del Toro spogląda w dal w szerokim kadrze, otoczony martwymi zwierzętami morskimi. Poprzednim razem na horyzoncie pojawiało się pięć krzyżo-podobnych obiektów. Tym razem mamy pięciu żołnierzy w tunelu: czterech nieumarłych szeregowców-szkieletów, podłączonych za pomocą kabli-pępowin do dowódcy, którym jest sam Mads Mikkelsen.

Scena zdjęcia hełmu (2:40) ładnie nawiązuje do jednej z poprzednich gier Kojimy: w podobny sposób poznawaliśmy tożsamość Big Bossa w trailerze Metal Gear Solid: Ground Zeros. Mads wygląda na „tego złego” i pewnie taką rolę w scenariuszu dostanie. Zwróćcie uwagę na jego kompas (4:00) – wskazówka kręci się w kółko, co ponownie potwierdza tezę, że nie znajdujemy się w normalnej rzeczywistości. W tym świecie nie da się nawet powiedzieć, w którym kierunku znajduje się północ.

W jednym z ostatnich kadrów możemy przyjrzeć się lalce. Po pierwsze, wydaje się ona być nośnikiem informacji – od del Toro do Madsa Mikkelsena. Po drugie, na jej brzuchu też możemy zobaczyć dziwną jakby bliznę w kształcie krzyża: taką samą, jak w przypadku Normana Reedusa w pierwszym trailerze.

Nasza analiza dobiega do finału. Wniosek pierwszy: nadal nie wiemy, jaką grą będzie Death Stranding, bo nie widzieliśmy faktycznej rozgrywki. To może być tytuł z szerokiego gatunku action / adventure, do którego możemy wrzucić także serię Metal Gear Solid, survival horror, jak niedoszłe Silent Hills albo coś jeszcze innego. Zaangażowanie w projekt del Toro, czyli reżysera filmowego, oraz przynajmniej dwóch profesjonalnych aktorów – Normana Reedusa i Madsa Mikkelsena – sugeruje, że dostaniemy produkcję z pogranicza świata gier i filmów. Zresztą, już bardzo długie przerywniki filmowe z serii MGS pokazywały, że Kojimę ciągnie w kierunku srebrnego ekranu.

Na zakończenie polecam świetny materiał Death Stranding – The Upside Down: Parallel Yet Opposite, który znalazłem na YouTubie podczas przygotowywania się do tego tekstu. Jego autor sugeruje, że akcja obu trailerów rozgrywa się w dwóch połączonych wszechświatach (lub wymiarach) równoległych. Pomysł jest bardzo ciekawy i rzeczywiście wiele ujęć z obu filmików za nim przemawia.


Opublikowano

w

przez