Romantyzm. Epoka Trentowskiego i Mickiewicza

Dzisiaj przyjrzymy się bliżej polskiej filozofii romantycznej. Tekst zapowiada reprodukcja jednego z obrazów Caspara Davida Friedricha. To chyba jest wschód księżyca, lecz nie jestem pewny, czy dobrze go rozpoznaję. Reprodukcję znalazłem na jednej ze stron ze zbiorami tapet na pulpit, co chyba nieźle demonstruje, że romantyzm i jego estetyka nadal są obecne w naszej świadomości. I raczej zostaną tam na dłużej.

Romantyzm a sprawa polska

Początków polskiej filozofii można dopatrywać się już w późnym średniowieczu, a jej rozkwit przypada na Renesans. Twierdzę jednak, że filozofia polska par excellence, coś, co wydaje się z jednej strony przesiąknięte duchem polskim, a z drugiej – jakoś twórcze i nowatorskie w skali całej cywilizacji zachodniej, pojawia się dopiero w Romantyzmie. To mocna teza, może nawet lekko podkręcona dla efektu publicystycznego. Z pewnością znajdą się obrońcy myśli politycznej Frycza Modrzewskiego czy osoby, które podniosą siłę oddziaływania pism braci polskich. No i świetnie, moim celem nie jest negowanie wszystkiego, co polscy filozofowie napisali przed epoką Romantyzmu. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że to właśnie ta epoka rzuca długi cień na Polskę, także na jej współczesne wcielenie.

„Spór o romantyzm” pozostaje jedną z najważniejszych debat z obszaru polskiej kultury, ba, jego echa nadal widać we współczesnej polityce. Opcje zasadniczo są dwie i w pewnym sensie każda kolejna epoka przynosi wariację na ich temat: dziedzictwo romantyzmu należy albo 1) przywrócić, aby kultura polska, wzmocniona o nową energię, wróciła do swoich źródeł i odnowiła się albo 2) odrzucić, by wyzbyć się tej słynnej polskiej zaściankowości, wejść dziarskim krokiem w epokę współczesną, „zwozić taczkami z placów, skwerów i ulic nieświeże mumie mickiewiczów i słowackich”, jak pisał w manifeście futurystycznym Bruno Jasiński.

Wejdźmy jednak w prawdziwą współczesność. Parę chwil spędzonych z wyszukiwarką Google’a i proszę, Tomasz Plata, 14 listopada 2017, Polityka, tekst Post-romantyzm, a w leadzie czytamy, że:

Uwiedzeni przez Marię Janion długo żyliśmy w przekonaniu, że polski romantyzm umarł w okolicach 1989 r. Jednak to tradycja romantyczna najlepiej tłumaczy, co się z nami stało po transformacyjnym przełomie.

Czasem mam wrażenie, że myśl romantyczna i dziedzictwo tej epoki traktowane jest jako uniwersalny klucz do opisania i wyjaśnienia polskiej kultury. Jeśli coś nam się nie podoba, to bez wątpienia efekt mrocznego wpływu myśli romantycznej. Jeśli coś nam się podoba, to oczywiście odpowiedź jest taka sama, „coś w nas zostało z romantyków”. Romantyzm w tajemniczy sposób ma nam wytłumaczyć charakter transformacji kapitalistycznej z lat dziewięćdziesiątych, rządy Piłsudskiego i wojskową interwencję w Iraku. To oczywiście bzdura, niemniej: coś chyba jest na rzeczy. Od edukacji szkolnej po programy publicystyczne, ciągle dowiadujemy się, że nasza zbiorowa świadomość została wykuta w epoce romantycznej. Warto zatem zobaczyć, czym w ogóle była i jaką miała reprezentację filozoficzną.

Epoka Trentowskiego i Mickiewicza

Michał Wiszniewski, autor raczej monumentalnej i dziś całkowicie nieczytelnej, Historii literatury polskiej nazwał Romantyzm „epoką Trentowskiego i Mickiewicza”. Dzieło pochodzi z roku 1840, jest więc dość leciwe, warto jednak zwrócić uwagę na niecodzienny z naszej perspektywy opis. Zapytajcie losową próbę mijanych na ulicy osób, jakie nazwiska kojarzą im się z romantyzmem. Przewidywane odpowiedzi? Ktoś wymieni Mickiewicza, ktoś pewnie rzuci Słowackiego, kto wie, może w tłumie znajdzie się nawet przyczajony fan poezji Norwida. Ale Trentowski? Z pewnością nikt nie wymieni Trentowskiego, a – jak mam nadzieję zaraz się przekonacie – to postać barwna i ważna z perspektywy kultury polskiej.

Podstawowa uwaga: krótki artykuł na Wikipedii zapewnia najważniejsze informacje o postaci Bronisława Trentowskiego. Nas interesuje tak naprawdę tylko to, że był wykształconym filozofem i reprezentował specyficzny nurt polskiego mesjanizmu. No i to wolnomularz, mason. Dziwna ciekawostka zawsze ubarwia postać.

Polski mesjanizm zasadniczo miał dwa oblicza, z tego czerpał spór Mickiewicza i Trentowskiego, który, zdaniem wspomnianego już wcześniej Michała Wiszniewskiego, ukształtował epokę romantyczną. W dużym skrócie: polscy myśliciele podzielili się na dwie frakcje czy może orientacje intelektualne. Pierwszą można nazwać „poetycką”, może także „mistyczną”, to ten mesjanizm, który wszyscy znamy ze szkół. Mickiewicz twierdził, że „Polska jest mesjaszem narodów”, cierpienie narodowe (zabory, klęski powstańcze) zostało wpisane w szeroki horyzont eschatologiczny, a marne losy Polaków miały być impulsem dla przyszłego zbawienia całej ludzkości. Rzecz jest dość powszechnie znana, nie ma sensu się nad nią rozwodzić. Po szczegóły odsyłam do źródła, czyli do Ksiąg narodu i pielgrzymstwa polskiego Adama Mickiewicza. To niezła lektura – maestria, z jaką Mickiewicz włada polszczyzną, pozostaje niedoścignionym wzorem. My jednak pójdziemy inną drogą i skupimy się na zapomnianej drugiej frakcji romantyków. Charakterystyka? Filozoficzna, spekulatywna i „przesiąknięta groźnym, niemieckim duchem”, jak twierdzili jej przeciwnicy. Modelowym przedstawicielem tego filozoficznego oblicza romantyzmu i mesjanizmu jest oczywiście sam Bronisław Trentowski.

Bożyca, czyli słowiańska gnoza

To, co nas interesuje w tej chwili najbardziej, czyli specyficzny mesjanizm Trentowskiego, jest dość trudne do zrekonstruowana. Może warto na wstępie zaznaczyć, że Trentowski był myślicielem systemowym i niezwykle ambitnym, chciał opisać i uchwycić w pojęciach wszystko, co istnieje. Bez zrozumienia jego systemu trudno odpowiedzieć na pytanie, czym jest ten jego mesjanizm filozoficzny. A system pozostał nieukończony, jego ślad najlepiej zaś oddaje nadal niewydana w pełnej wersji książkowej Bożyca lub teozofia – Wiara Słowiańska lub etyka piastująca Wszechświat. Myślę, że już sam długi tytuł tego dzieła dobrze oddaje, z jakim kalibrem tutaj się mierzymy. Trentowskiego interesuje teozofia, a więc typ wiedzy i doświadczenia o posmaku gnostyckim. Chodzi o uzyskanie wiedzy o charakterze nadnaturalnym, poznanie tajemnic wszechświata, a także o przebóstwienie człowieka. Ostateczną stawką, o którą gra Trentowski, jest stanie się bogiem. Nie mniej, nie więcej. Pomóc ma w tym nieuchronny proces dziejowy.

Myśl Trentowskiego czerpie swą siłę, a niestety także i słabości, z tak zwanego klasycznego idealizmu niemieckiego. Nasz autor bez wątpienia znał i czytał pisma Fichtego, Schellinga i Hegla, wpływ ich spekulacji jest dość wyraźny. Jeśli Trentowski dodaje coś unikalnego do spekulacji niemieckich kolegów po fachu, to rozbudowuje filozofię idealistyczną o wątek słowiański oraz wyraźniej akcentuje typowo gnostyczne elementy.

Na planie historiozofii jego pomysł brzmi następująco: duch germański ma charakter spekulatywny i idealistyczny, duch romański tymczasem jest materialistyczny i skupiony na empirii. Tylko dialektyczna zniesienie tych (podobno) pozornie przeciwnych stanowisk może przynieść ludzkości postęp w dziedzinie ducha. Tą trzecią opcją ma być filozofia uniwersalna, jakaś synteza materializmu i idealizmu, którą wyrazi najlepiej duch słowiański, a konkretniej, jak się wydaje, sam Bronisław Trentowski.

Kto otworzył zmysł, widzi naturę, a kto otworzył umysł, widzi ducha. Czytelniku, wszelaki człowieku, usiłuj otworzyć w sobie oko trzecie, oko widzące boskość, czyli mysł, a obaczysz Boga!

– Bronisław Trentowski

Trójkowy schemat tyczy się nie tylko historiozofii, ale także ludzkich władz poznawczych. W modelu Trentowskiego zmysły – jak się przed chwilą dowiedzieliśmy: specjalność Francuzów – dają nam dostęp do wiedzy o naturze, a umysł – rzecz typowo niemiecka – oferuje poznanie intelektualne. Słowiańscy filozofowie są jednak w stanie korzystać z trzeciego źródła poznania, czyli z „mysłu”. To dziwaczne słowo powstało, jak podpowiada nam sam Trentowski, jako część wspólna słów „zmysły” oraz „umysł”. Trzeba przyznać, że to naprawdę sympatyczne rozwiązanie. Mysł zatem pełni tutaj rolę trzeciego oka, oka umysłu czy kwiatu umysłu, specyficznego dodatkowego narzędzia poznania, często fizycznie przedstawianego jako punkt (lub kropka) pośrodku czoła, które pozwala doświadczyć rzeczywistości nadprzyrodzonej. Warto także podkreślić, że tego typu poznanie ma charakter transformacyjny – odpala boską iskrę w człowieku.

Istny chrześcijanizm nie polega ani na ustawach, ani na obrzędach, ani na wierze, lecz na poczuciu się Bogiem-człowiekiem.

– Bronisław Trentowski

Dalej robi się tylko lepiej. Trentowski niezbyt ortodoksyjnie odczytuje myśl chrześcijańską. Zauważa, że Chrystus jest jednocześnie człowiekiem i Bogiem. Na tej podstawie stwierdza, że celem prawdziwych („istnych” w jego terminologii) chrześcijan jest dążenie do przebóstwienia, a zatem dołączenie do klasy boskich istot. Trentowski samego siebie widzi jako reformatora religijnego, a może nawet mesjasza nowej, uniwersalnej religii, która ma w przyszłości powstać na bazie chrześcijaństwa. Co ciekawe, nasz bohater planował tę religię wprowadzić za pomocą struktur masońskich! To jest pierwszorzędny – i chyba niewykorzystany – materiał na powieść sensacyjną w stylu Dana Browna.

Tak dochodzimy do podsumowania. Filozoficzny mesjanizm Trentowskiego to niecodzienna propozycja intelektualna. Opiera się na dwóch „trójkach” spekulatywnych. Pierwsza „trójka” ma charakter historiozoficzny: duch słowiański ma połączyć w sobie to, co najlepsze u swoich germańskich i romańskich braci. Druga „trójka” odnosi się do planu indywidualnego: człowiek przyszłości zapanuje nad mysłem, tym duchowym trzecim okiem, zdobędzie wiedzę o świecie naturalnym i nadnaturalnym, dzięki czemu, śladem Chrystusa, dołączy do grona bogów. Ku świetlanej przyszłości miała zaś nas poprowadzić osoba, która spełniała wszystkie te cechy, władała mysłem, pochodziła z żywiołu słowiańskiego i dążyła do reformy religijnej poprzez działania lóż masońskich – sam Bronisław Trentowski. Pozostaje zagadką, czemu plan się nie powiódł.

Gdy następnym razem usłyszycie, że „polskość kształtowana jest przez Romantyzm”, to pomyślcie nie tylko o mesjaszu narodów i poezji Mickiewicza, ale także o wizji słowiańskiego przebóstwienia, do jakiej zaprasza nas Bronisław Trentowski.


Opublikowano

w

przez