Za tekst odpowiada Cyprian Kraszewski, filozof, publicysta internetowy i działacz społeczny.
Ernst Jünger (1895-1998) to, obok Oswalda Spenglera i Carla Schmitta, jeden z najważniejszych przedstawicieli rewolucji konserwatywnej. Można powiedzieć, że stanowi „lewe” skrzydło tego nurtu, na co wskazuje nawet tytuł jego najważniejszego dzieła filozoficznego, które będę omawiał – Robotnik. Na kształt dzieła wywarła wpływ atmosfera panująca w Republice Weimarskiej po I wojnie światowej. W klimacie niespełnionych ambicji imperialnych i poczucia krzywdy ze strony Ligi Narodów rosły w Niemczech wpływy kombatantów[1]. Sam Jünger był żołnierzem niemieckim w okresie I wojnie światowej.
Jünger zaliczany jest przez niektórych niebezpodstawnie do nurtu narodowo-bolszewickiego. Czołowym przedstawicielem, a właściwie głównym ideologiem niemieckiego narodowego bolszewizmu był Ernst Niekisch. Współtworzył on Bawarską Republikę Rad, która została spacyfikowana przez paramilitarne jednostki Freikorps. Potem został wyrzucony z Niezależnej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec pod zarzutem nacjonalizmu[2]. Jego poglądy to fuzja socjalizmu i zrewitalizowanego pruskiego nacjonalizmu. Jünger współpracował z grupą „Widerstand”, którą Niekisch kierował. Zwolennikiem współpracy nacjonalistów z komunistami był również były działacz SDKPIL, Karol Radek. Radek pragnął pozyskać Jüngera do Komunistycznej Partii Niemiec[3]. W 1932 roku został napisany Robotnik. W tym samym roku Niekisch prowadził antyhitlerowską agitację.
Robotnik jest miażdżącą krytyką społeczeństwa mieszczańskiego. Świat mieszczański ma zostać zniesiony przez robotnika, który uświadomi sobie swoją odrębność w społeczeństwie powstałym po Rewolucji Francuskiej. Skojarzenie z marksistowską świadomością klasową jest jak najbardziej na miejscu. Jünger był jednak przepojony duchem pruskiego konserwatyzmu, krytykuje bardziej kulturowe niż ekonomiczne stosunki burżuazji. Robotnicy mają stać się nową arystokracją wyznaczającą nowy porządek i nową hierarchię. Praca zaś stać się ma główną zasadą życia, wykraczającą ponad sferę ekonomiczną[4].
Z proletariackim konserwatyzmem mieliśmy do czynienia wcześniej chociażby w myśli Augusta Comte’a, jednego z ojców pozytywizmu i ucznia socjalisty utopijnego, Claude’a Henri de Saint-Simona. Comte był przeciwnikiem komunistycznego zniesienia własności prywatnej, uważał jednak swój program polityczny za „socjalizm systematyczny”. Uważał, że robotnicy wspólnie z filozofami powinni tworzyć nową klasę patrycjuszy. Życie gospodarcze u Comte’a ma być podporządkowane państwu. Dużo podobieństw z wizją francuskiego ojca pozytywizmu znajdziemy u Jüngera. Ów niemiecki konserwatysta jednak hołdował przeciwnej pozytywizmowi filozofii. Kontestował dorobek racjonalizmu, uważając go za właściwy mieszczaństwu, przy jednoczesnym uznaniu jego historycznej konieczności. Racjonalizm mieszczanina jest na usługach wygody. Robotnik nie zna wygody ani innych „nazbyt tanich i nazbyt ludzkich rozkoszy”[5]. Robotnik zna ubóstwo, pracę, skromność i surowość życia, odrzuca też mieszczański indywidualizm.
Przeciwstawna racjonalizmowi jest „przestrzeń romantyczna”, ta zaś „zabarwiona resentymentem wobec każdorazowej teraźniejszości”[6] jest formą ucieczki od rzeczywistości. Krytyka romantyzmu u Jüngera przypomina krytykę neoromantyzmu przez Stanisława Brzozowskiego w Legendzie Młodej Polski. Nie tylko pod tym względem autor Robotnika podobny jest do Brzozowskiego. Podobnie jak polski filozof, był pod dużym wpływem Friedricha Nietzschego i pobrzmiewają u niego echa filozofii życia. Robotnik ma być swego rodzaju nadczłowiekiem, hartującym się jednak w obowiązku pracy. Nietzsche pogardzał pracą, Jünger w pracy dostrzegał realizację Woli Mocy. Bliski był jednak autorowi „Robotnika” nietzscheański apologetyczny stosunek do wojny oraz teoria panowania oparta na przemocy i umiejętności rozkazywania.
Konserwatywny rewolucjonista przeciwstawiał przestrzeni romantycznej sferę elementarną, opartą na pracy i prowadzeniu wojny. Elementarna forma bytu znosi XIX-wieczną przeciwstawność na masy i indywiduum, zastępując ją typem robotnika. Taka forma adekwatna jest do wzmożonej dynamiki związanej z rozwojem technologicznym.
Czym jest forma bytu robotnika? W swoim liście z 1978 roku Jünger pisze: „Forma bytu bliższa jest monadzie Leibniza niż platońskiej idei, bliższa praroślinie Goethego niż Heglowskiej syntezie”[7]. W liście z 1979 pisze zaś: „próbowałem przywrócić to, co Marks wydestylował z Hegla, zamiast figury ekonomicznej widząc formę bytu w sensie prarośliny”. Jak zauważył Heidegger „forma bytu jest »obiektywną« podmiotowością człowieka”, z niej zaś wyrasta „zasada, rodzaj życia i styl”[8] realizujące się w pracy. Praca zaś jest manifestacją Woli Mocy i tworzy Nadczłowieka.
Na gruzach postępu i imperialistycznej destrukcji rozwija się Totalna Mobilizacja. Robotnik nadaje tempa tej dynamice, narzuca historii swe metafizyczne znaczenie. Do głosu dochodzi surowość i dyscyplina obca burżuazyjnemu indywidualizmowi i hedonizmowi. Taki ideał robotnika na swój bolszewicki sposób oddaje powieść Mikołaja Ostrowskiego, Jak hartowała się stal.
Doktryna Jüngera to stanowcze przeciwieństwo pacyfizmu, reprezentowanego chociażby przez niemieckiego pisarza Ericha Marię Remarque’a w powieści Na zachodzie bez zmian. Jünger widzi w wojnie kuźnię typu robotnika, którego surowość i heroizm gloryfikuje. Tym samym przeciwstawia się mieszczańskiemu stylowi życia, który według autora Robotnika nie zna prawdziwej natury wojny, gdyż podporządkowuje ją własnym niskim pobudkom: finansowym, terytorialnym lub związanym z dążeniem do bezpieczeństwa i stabilizacji. Jünger – zdaje się – był świadomy tego, że chociażby I wojna światowa była toczona w interesie mieszczaństwa. Nie przeszkadzało mu to jednak zachwycać się militaryzmem.
Niemiecki filozof sądził, że imperializm i związany z nim rozwój typu robotnika wieszczył tegoż robotnika panowanie[9]. Włodzimierz Lenin uważał podobnie chociażby w Imperializm jako najwyższe stadium kapitalizmu: kapitalizm imperialistyczny, związany z panowaniem monopoli finansowych i przemysłowych, sprzymierzony z rządem to szczyt możliwości kapitalizmu, źródło wojen, a także przedsmak rewolucji socjalistycznej. Lenin prowadził antywojenną i antymilitarystyczną agitację, Jünger zaś z wojny i militaryzmu czerpał swą poezję. Niemiecki pisarz manifestował nietzscheańską pochwałę wojny, zaś jego analizy społeczne i pogarda dla mieszczaństwa bliższe są filozofii życia niż marksizmowi.
Jüngerowi bliski jest futurystyczny punkt widzenia. Futuryści uważali wojnę za higienę świata. Podobnie jak niemiecki pisarz gardzili muzealnictwem, czyli gromadzeniem świadectw przeszłości. Jünger z kolei odnotowywał tendencję do tworzenia się wielu specjalności muzealnych, produkcji specjalistycznej inteligencji. Taka sytuacja nie powinna dziwić, biorąc pod uwagę problemy z zatrudnieniem niemieckiej inteligencji. Muzealnictwo zdaniem Jüngera odpychało od palących zadań epoki, ale również osłabiało siły witalne narodu. Palącą kwestią było uczestnictwo w Totalnej Mobilizacji. Rośnie armia robotnicza, w tym też rezerwowa armia pracy.
Zupełnie odmienną optykę klasową miał inny konserwatywny rewolucjonista, Oswald Spengler. Dla Spenglera najważniejszą klasą było chłopstwo: to ono było ostoją narodowej tradycji. Z antymarksistowskich pozycji podkreślał też, że to chłopstwo pracuje najwięcej. Jünger odrzucał taką optykę, uznawał chłopstwo za klasę zanikającą, co częściowo wiązało się z odmiennym podejściem do kultury. Spengler bolał nad upadkiem kultury wysokiej, obarczając winą zań ideały roku 1789. Hołdował bliskiemu Fryderykowi Nietzschemu arystokratycznemu podejściu do kultury. Jünger również krytykował kulturę mieszczańską, widział jednak, że odbija ono zanik indywiduum, co dobitnie ukazywała sztuka impresjonistyczna. W typie robotnika pokładał nadzieję na stworzenie nowej sztuki, w której centrum przeżyć nie będzie jednostka, lecz krajobraz pracy lub walki[10]. Do nurtu takiej sztuki, potrafiącej ukazać krajobraz warsztatowy, bez wątpienia należał produktywizm, konstruktywizm, futuryzm czy filmy Dżigi Wiertowa.
Karol Marks uważał proletariat za klasę konsekwentnie postępową, zaś Jünger za masę „w dawnym stylu”[11]. Wieszcząc upadek porządku mieszczańskiego utożsamiał go z upadkiem indywiduum. „Indywiduum” to dla konserwatywnego rewolucjonisty XIX-wieczna konstrukcja zainspirowana Oświeceniem i filozofią Immanuela Kanta, nieadekwatna do postępującej Totalnej Mobilizacji i związanego z nią totalnego charakteru pracy, obca typowi robotnika i duchowi pruskiemu. To prawdziwa manifestacja „społeczeństwa zamkniętego”, gdzie oświeceniowej umowie społecznej przeciwstawia się organiczny i surowy ład z nową, robotniczą hierarchią.
Konserwatywny rewolucjonista opisuje chaos epoki rozkładającego się mieszczaństwa, uważa go jednak za swego rodzaju konieczność zwiastującą nowy porządek. Nie pisze o zmierzchu cywilizacji zachodniej jak Spengler, choć podobnie jak on zwiastuje triumf ducha pruskiego, inaczej jednak pojmując ten proces. Spengler zwiastował nadejście cezaryzmu, który nastanie po okresie demokracji: zainspirował się tym, co wcześniej napisał Giambattista Vico, który w swojej historiozofii głosił, że zwieńczeniem demokracji jest monarchia ludowa. Jünger twierdził, że na gruncie chaosu doby zmierzchu kultury mieszczańskiej nastąpi czas robotnika realizującego swoiście pojmowany ideał pruski lub bolszewicki.
Jünger nie proponował abstrakcyjnych rozwiązań, nie uważał – w przeciwieństwie do komunistów – zniesienia własności prywatnej za konieczność. Własność prywatna lub państwowa powinna być podporządkowana totalnemu planowi pracy, co przypomina nieco poglądy ekonomiczne Comte’a albo francuskiego filozofa życia, Georgesa Sorela. Wyraźne jest podobieństwo Jüngera do Sorelowskiego syndykalizmu. Niemieckiego narodowego bolszewika i francuskiego syndykalistę łączyła przede wszystkim inspiracja filozofią Nietzschego.
Jünger, jak i wcześniej Sorel, deklarował wrogość dla zdegenerowanego świata mieszczańskiego i parlamentarnej demokracji. Niemiecki myśliciel demokrację mieszczańską chciał zastąpić demokracją pracy. Konserwatywnego rewolucjonistę z francuskim myślicielem łączyła również antydogmatyczność w dziedzinie gospodarki. Sorel jednak postulował ustrój oparty na wolnych zrzeszeniach robotniczych zwanych syndykatami, zaś Jünger postulował planową gospodarkę opartą na Totalnej Mobilizacji. Obydwaj myśliciele uznawali prym robotnika i pracy nadającej rytm życiu. Rewolucja u tych myślicieli miała być gruntowna, materialna i duchowa. Francuski syndykalista i niemiecki narodowy bolszewik nienawidzili również socjaldemokracji, uważając ten kierunek polityczny za odmianę polityki mieszczańskiej oraz – w przypadku Jüngera – za ostateczną konsekwencję liberalizmu. Antyburżuazyjne zacietrzewienie Sorela doprowadziło go w 1911 roku do utworzenia, wspólnie z monarchistycznym nacjonalistą Charlesem Maurrasem, klubu dyskusyjnego Cercle Proudhon[12].
Można również zastanowić się nad duchową bliskością Jüngera z najważniejszym konkurentem Karola Marksa w niemieckim ruchu socjalistycznym, Ferdynandem Lassallem. Lassalle uważał klasę mieszczańską za największego wroga proletariatu. To doprowadziło go do kolaboracji z pruskimi junkrami i popierania polityki kanclerza Ottona von Bismarcka. Bismarck jednak wbrew swym dynastycznym poglądom i zależnościom realizował interes niemieckiego mieszczaństwa, które opowiadało się za zjednoczeniem Niemiec i rozwojem kapitalizmu. Jednak „Niemiec nie był dobrym mieszczaninem”[13]. Zadbały o to niemieckie warstwy neofeudalne, zwalczające ruchy rewolucyjne, a zarazem skłonne do modernizacji. Stąd konserwatywny charakter niemieckiego nacjonalizmu i konserwatywne mieszczaństwo.
W warstwie stylistycznej Robotnik to mistrzostwo klarownego i spójnego wywodu, brak u niego bełkotliwych fragmentów nazbyt często pojawiających się w twórczości Oswalda Spenglera i Fryderyka Nietzschego. W adnotacjach do „Robotnika” nazwanych „Maksima-minima”, napisanych już latach 60., Jünger zbliża się jednak do aforystyki Nietzschego. W „Maksima-minima” mamy do czynie z nieco innym Jüngerem, bardziej kontemplacyjnym, przemawiającym z pozycji outsidera i trudniejszym w odbiorze. Jünger jednak nadal pokładał nadzieje w typie robotnika, którego realizacji najbliższy był według niego ZSRR i inne państwa realnego socjalizmu[14]1. Wieszczył nadejście państwa globalnego wyrażającego formę bytu robotnika: rozwój technologiczny przyczyni się do zaniku państw narodowych i zwiększy się tempo życia. Nie świadczy to jednak o pesymizmie autora. Uważał on, że technika przyczyni się do… uduchowienia ziemi. Brzmi to równie paradoksalnie jak teza Saint-Simona, który twierdził, że rozwój przemysłu przyczyni się do odnowy chrześcijaństwa. Zwiastuje powrót do matriarchatu, co z pewnością ściśle wiąże się z uduchowieniem ziemi. Nie precyzuje jednak dokładnie, co należy przez to rozumieć.
Państwo globalne, które zwiastował Jünger nie powstało po jego myśli, jednak państwa narodowe straciły na znaczeniu. W ramach wolnorynkowej globalizacji w siłę rosną korporacje. Nie rozwija się wraz z nimi forma bytu robotnika, a raczej porządki jak najbardziej mieszczańskie. Międzynarodowe korporacje stają się para-państwowymi organizacjami, tym niemniej o państwie globalnym – po neoliberalnym zwrocie – można rozprawiać jedynie w ramach teorii spiskowych, a nie poważnych analiz kapitalizmu. Znajdą się jednak i tacy „konserwatyści”, którzy w obecnym monopolistycznym kapitalizmie z coraz słabszymi państwami narodowymi będą upatrywać celowego dążenia do komunizmu na wskutek działań trockistów czy luksemburgistów.
Współczesny robotnik najczęściej nie jest świadomy swojej odrębności. Przepojony mieszczańską dominacją umacnia mieszczański porządek. To uniemożliwia przejście do sfery elementarnej i osiągnięcie formy bytu robotnika. Odkąd, po upadku ZSRR, Francis Fukuyama ogłosił koniec historii, świat oddalił się od władzy robotnika. Fukuyamowski koniec historii to triumf mieszczańskich porządków, którym Jünger odmawia formy bytu. Póki co niewiele wskazuje na to, by nadszedł czas robotnika, choć ci, którzy głoszą śmierć człowieka pracy, też są ślepi na rzeczywistość i przeceniają postęp technologiczny. Żyjemy w czasach pozornego panowania. Mimo pewnych przebłysków wyjścia z post-polityki obserwujemy wciąż hegemonię porządków mieszczańskich. Próżno znaleźć w nich godziwą reprezentację formy bytu robotnika.
Grafika: Kamil Frąckiewicz (Instagram: @szklanymozg)
Przypisy
- J. Krasulski, Historia Rzeszy Niemieckiej 1871-1945, Poznań 1985, s. 230.
- P. Sieradzan, Czerwono-brunatni. Sojusz radykalizmu lewicy i prawicy w Rosji współczesnej, Warszawa 2010, s. 155.
- J. Tomasiewicz, Między faszyzmem i anarchizmem. Nowe idee dla nowej ery, Pyskowice 2000, s. 55.
- E. Jünger, Robotnik, tł. W. Kunicki, Warszawa 2010, s. 85.
- Tamże, s. 18.
- Tamże, s. 53.
- Tamże, s. 363.
- Tamże, s. 380.
- Tamże, ss. 212-213.
- Tamże, s. 139.
- Tamże, s. 118.
- J. Tomasiewicz, Między faszyzmem i anarchizmem…, op. cit., s. 39.
- E. Jünger, Robotnik…, op., cit., s. 15.
- Tamże, s. 364.
Cyprian Kraszewski (ur. 1993) – Magister filozofii i kulturoznawca; studiował na Uniwersytecie Gdańskim; członek DKF „Miłość Blondynki” na UG oraz Fundacji Humanity Plus Philosophy; publicysta internetowy i działacz społeczny; współtwórca industrialno-punkowego projektu Falanster.