Za tekst odpowiada Michał Kaczmarek, nauczyciel języka angielskiego, pracownik działu eksportu, poeta.
Świeża dawka poezji trafiła na stronę naszej fundacji. Pisze Michał Kaczmarek, ilustruje Kamil Frąckiewicz.
Rodzice
wasza śmierć przychodzi jak kobieta
która sprzedaje bukiety kwiatów
sąsiad który ma tabletki
zdobyte bez recepty
na pewno pomogą
chociaż daje znak
nie spełnia obowiązków
nie pali wiosek i miast
nie rozrywa ciał
nie razi wróbla
trzymacie ją w rękach
jak lekko odchyloną stronę
zastanawiacie się
co w sobie kryje
żyjecie w mieszkaniu prócz was
opuszczonym przez wszystkich
leczycie płytki oddech
ściągacie zaćmę
biel która nachodzi na oczy
wpływa przez szpary drzwi
gdy śpicie siada na kołdrze
jak niewidzialny kot
rankiem
zmywacie sen z twarzy
planujecie wyjście
na otwarcie nadodrzańskiego bulwaru
Między trzecią a czwartą nad ranem
Andrzej zginął na miejscu
jak ciało
zdanie nie nosi śladów obrażeń
przeniesiony ponad rów pojazd
zatrzymał się na drzewie
wyglądało jakby oddychał
lecz
spłynął po klatce piersiowej
strumień zimnego stopu
wznosił się tłok oddechu
podłączonej do maszyny
ofiary wypadku
Andrzej
zginął
na
miejscu
niczym schodzenie poniżej fundamentu
gdzie
nie dostrzegamy cienia
bierzemy łyk
z żeliwnego pucharu
Przed losowaniem dającym fortunę
jak niesione na oślep
dobre nasienie
okolica mieni się bielą objawienia
ciężkie żelazka pieczątek
wypalają dowody na skórze krów
bydło zwozi się pociągami
zgodnie z zarządzeniem
rośnie góra odpadów
zmielonych ogonów i zębów
wokół której tańczą nierozumni
choć felietoniści i poeci
o rozczłonkowanych ozdobnie językach
dławią się ze śmiechu
kotły buchają krwią
demony unoszą nabite na trójzęby
astralne ciała potępionych
sprawozdanie omija wyrazy wielosylabowe
niekonieczne by tłumaczyć mowę barbarzyńską
po drugiej stronie sprawiedliwi
spisują nowy świat
który zalewa dolinę
wiśniowymi sadami
dawni mistrzowie pod warstwą murawy
deptani przez przechodniów
ich płaskie czaszki
nie noszą śladów
ostrzeżeń przed mową zbyt prostą
by mogła nie przemycać tortur
wyrywanych pojedynczo brwi
skierowanej na twarz lampki poranka
niespełna trzydziestoletnia
zza biurka informuje
walczącym w złej wierze
do ust wkłada się watę
aby wchłaniała krew
pozwalała wyrażać się brakiem
zapachu oraz smaku
kobieta o białych ustach
pośrodku walki w sprawie przegranej
sprincie dwóch najwolniejszych uczniów
którzy w czasie lekcji
marzą o niezdobytych słodyczach
piersi i gładkich jak papier stóp
ona
oddaje się z miłości
gdy
ciało odbija nieprzezroczysta butelka
Grafika: Kamil Frąckiewicz (Instagram: @szklanymozg)
Michał Kaczmarek (ur. 1986) – Z zawodu nauczyciel języka angielskiego, obecnie pracownik działu eksportu. Pisze wiersze bardzo dobre, dobre, słabe i bardzo słabe. Te najlepsze, oprócz Radykalnego słonia, publikowane były między innymi na łamach: Gazeta Kulturalna, pisarze.pl, Helikopter.