O nieistniejącej filozofii nieistniejącego państwa

Za tekst odpowiada Mateusz Zieliński, absolwent filozofii.

Okres zaborów jest jednym z najbardziej absurdalnych w historii Polski. Z jednej strony jest to czas, w którym polskie państwo nie istnieje na mapie. Nie posiada ani organów władzy, ani armii, będąc całkowicie zależnym od woli wrogich mocarstw, które przejęły jego dawne tereny. Z drugiej jednak strony najwybitniejsze dzieła polskiej kultury powstały w tym właśnie smutnym okresie. Mówię tutaj zarówno o działalności wielkich polskich romantyków, jak Adam Mickiewicz czy Juliusz Słowacki, ale również pozytywistycznych pisarzy pokroju Henryka Sienkiewicza czy Bolesława Prusa.

Myślę, że tę sytuację najtrafniej w swojej twórczości opisał Stanisław Wyspiański. Zauważył on bowiem, iż mimo braku istnienia Polski fizycznie na mapie, ona wciąż istniała jako coś niematerialnego w sercach Polaków1. Używając dzisiejszej terminologii, nazwalibyśmy to uczucie „polskością”. Tym samym sam okres zaborów uświadomił Polakom, że to nie państwo stanowiło o tym, kim są, lecz to oni, tym kim są, stanowili o istnieniu takiego państwa. Polska przez to przestała kojarzyć się z instytucjami ją tworzącymi, a zaczęła z ludźmi, którzy wyznawali podobne zasady oraz wartości. Podobna zmiana, mam wrażenie, wystąpiła na gruncie rozumienia filozofii w czasach mi obecnych.

Za pierwszy zalążek polskiej myśli filozoficznej uznaję się najczęściej działalność Pawła Włodkowica. Choć przeciętnemu Kowalskiemu kojarzy się on przede wszystkim z figurą wybitnego prawnika oraz patrioty, co jest skojarzeniem jak najbardziej poprawnym, można jednak spojrzeć na jego działalność również od strony filozoficznej. Wystąpienie Pawła Włodkowica, a konkretniej jego linia argumentacyjna, którą wygłosił w trakcie soboru w Konstancji (lata 1414-1418) stanowi nie tylko ważny fragment polskiej historii, ale również fundament myśli współczesnego prawa międzynarodowego. Włodkowic bowiem jako pierwszy kwestionuje zasady prowadzenia ówczesnych wojen z poganami przez władców europejskich. Wedle niego takie konflikty do tej pory były prowadzone przez dużo większe mocarstwa przeciwko dużo mniejszym „państewkom”, przede wszystkim w celu ich złupienia, tudzież podporządkowania. Poganie dla Włodkowica to również są ludzie, toteż ich perspektywa też jest ważna, a z ich perspektywy, oni walczą na swoich ziemiach z obcym najeźdźcą, chcącym śmierci ich ukochanych rodzin oraz zagarnięcia dobytku, który posiadali z „dziada pradziada”. Są jednak skazani na porażkę oraz najczęściej śmierć ze względu na ogromną dysproporcje sił. Zauważona zostaje tutaj skrajna różnica w intencjach obu stron konfliktu. Włodkowic nazywa takie działanie niesprawiedliwymi, dlatego proponuje nowe zasady prowadzenia wojen, które takimi by nie były. W sporym uproszczeniu możemy je sprowadzić do warunku, że jedyna wojna, która jest sprawiedliwa, to taka, która jest albo odpowiedzią na wydaną nam wojnę agresywną, czyli np. nagły najazd nieprzyjaciela, albo taka, która wpisuje się w hasło „w obronie kraju i honoru”.

Wspomniana koncepcja byłą czymś niezwykle nowoczesnym i innowacyjnym, jak na owe czasy. Po pierwsze, poganie zostają w niej potraktowani jako pełnowartościowi ludzie, którym przysługują prawa podobne do chrześcijan. Mogą się bronić, walczyć o swoją kulturą, chronić swój dobytek oraz nie być zmuszonym do przyjęcia nowej wiary siłą. Przez to sam charakter wojny zmienił się, gdzie oprócz takich, które miały służyć jedynie interesom państwa, były również takie, prowadzone z konieczności dla zachowania wyznawanych wartości.

Na mocy tych przemyśleń poganie nie są również urodzonymi niewolnikami, co jest ważne ze względu na dominującą w Europie arystotelesowską – a później rozwiniętą przez św. Tomasza z Akwinu – koncepcję „niewolnika z natury”, gdzie część ludności była niejako przystosowana od urodzenia do służenia innym. Ponowne rozmyślania nad słusznością koncepcji Akwinaty oraz Stagiryty nastąpi wiele lat później w Hiszpanii w trakcie trwania konkwisty. Podobnie ważnym jest samo zakwestionowanie nawracania pogan mieczem. Widać tu zasiane ziarno, które wykiełkuje w myśli „Żołnierzy Chrystusowych” Erazma z Rotterdamu, głoszącego, iż nawracać powinno się słowem i przykładem ze swojego życia, nie przemocą.

Innym ważnym etapem dla rozwoju myśli filozoficznej w Polsce jest romantyzm. Skupię się tu głównie na twórczości Adama Mickiewicza. Moim zdaniem najważniejszym motywem jego twórczości jest opozycja mądrości oraz miłości, która została ukazana w utworze Dziady, część III. Kieruje to bowiem w sposób oczywisty moje myśli do Państwa Platona, w którym to grecki filozof obmyślał system, w którym władzę nad państwem posiadaliby królowie-filozofowie reprezentujący mądrość. Czyżby Mickiewicz zarzucał Platonowi, że w jego państwie nie byłoby miłości? Czym jednak jest ta miłość? Pomocna może się okazać koncepcja greckiego filozofa Empedoklesa. W swojej twórczości zakładał on, że cały świat, cała rzeczywistość, to mieszanina czterech podstawowych żywiołów: ognia, wody, powietrza oraz ziemi. Jednakże, o czym często się zapomina, Empedokles wyróżnia jeszcze dwie dodatkowe siły, które manipulują tymi żywiołami: miłość, która je łączy, oraz nienawiść, która je rozdziela.

Należy się teraz zastanowić, czy takie rozumienie miłości byłoby takim, które byłoby zgodne z duchem utworu Mickiewicza? Moim zdaniem „tak”, a jest to widoczne w innym utworze polskiego wieszcza – Romantyczność. Przedstawiona w niej postać Karusi jest ogarnięta miłością do swojego Jasieńka. Miłością tak wielką, że nawet mimo jego śmierci wciąż czuje jego obecność. Reszta wsi jednoczy się z dziewczyną, co objawia się we wspólnym odmawianiu pacierzy. Jest jednak jedna osoba zachowująca się inaczej. To starzec ze szkiełkiem, utożsamiającym osobę racjonalną, uczonego. Nie wierzy on w to, aby mogła istnieć dusza Jasieńka, a przez to również świat niematerialny. Jego postawa zostaje wprost skrytykowana jako tego, który „widzisz świat w proszku”2 oraz „nie zna prawd żywych”3. Tym samym, wiedząc, jak wygląda proszek, możemy powiedzieć, iż osoba kierująca się mądrością w ujęciu Mickiewicza jest tą, która widzi punkty, lecz nigdy nie dojrzy połączeń pomiędzy nimi, a zatem nie dojrzy całości – w tym również całej prawdy. Ten natomiast, kto patrzy w serce, tę całość ujrzy.

Wracając zatem do porównania Mickiewicza z Platonem, można z czystym sumieniem stwierdzić, że w jego wizji państwa filozofowie, będący u szczytu władzy, nigdy nie zobaczą całości, a jedynie punkty. Zatem takie państwo nigdy nie będzie całością, bowiem jego mieszkańcy zawsze będą traktowali filozofów, jak wieśniacy mędrca ze szkiełkiem. Tym samym dla Mickiewicza ważne jest skupienie się na emocjach, reprezentowanych przez najsilniejszą z nich – miłość. Polski wieszcz sugeruję porzucenie racjonalności, która dzieli Polaków, na rzecz uczuć, które ich jego zdaniem jednoczą.

Moim zdaniem ostatnim ważnym etapem rozwoju polskiej myśli filozoficznej była sławna Szkoła Lwowsko-Warszawska. O jej zasługach można by było napisać z dziesięć osobnych artykułów, dlatego pokrótce oraz bardzo ogólnie, skupię się tylko i wyłącznie na zaproponowanej przez nią wizji modelu uprawiania filozofii w Polsce. W jej ujęciu polska filozofia miałyby być swoistym „łącznikiem” świata filozofii zachodu ze światem filozofii wschodu. Polscy filozofowie nie mieliby zajmować się problemami, które w potocznym mniemaniu miałyby dotyczyć problemów naszego kraju, a zamiast tego skupiać się na już rozwijanych problemach, przede wszystkim pochodzących z tradycji filozofii zachodu. W ten sposób mielibyśmy bieżące informacje o tym, co się dzieje aktualnie ważnego w filozofii, a dzięki wpływowi zachodniej kultury łatwo łączylibyśmy pomysły z obu stron Europy.

Ponadto warto zaznaczyć, że propedeutyka filozoficzna SLW zakładała, iż filozof, oprócz wykształcenia filozoficznego, będzie miał wiedzę specjalistyczną z jakiegoś bardziej konkretnego zagadnienia – za przykład podawano prawo, matematykę, psychologię, etc. Tak wykształcony filozof miał łatwiej dostrzegać zastosowanie teorii filozoficznych w praktycznych problemach, jak i w drugą stronę – łatwiej obmyślać teorie, obserwując praktyczny problem. Dodatkowo, każdy filozof, oprócz języka ojczystego, winien był znać jakiś obcy język nowożytny oraz język antyczny, wymarły. Miało to za zadanie ułatwić komunikację z filozofami z innych krajów, jak również otworzyć dostęp do ich dzieł filozoficznych, by móc je czytać i rozumieć w oryginale. Nauka języka martwego natomiast miała służyć ogólnemu rozwojowi intelektualnemu.

Czy można wysunąć jakieś wnioski o charakterystycznych cechach filozofii polskiej? Całość myśli filozoficznej przedstawionej we wszystkich trzech przypadkach można skwitować słowem „jednać”. Paweł Włodkowic chciał, aby prawo wreszcie jednakowo traktowało zarówno pogan, jak i chrześcijan. Jego koncepcja wojny sprawiedliwej była przeto ważnym krokiem ku rozwojowi egalitaryzmu. Szkoła Lwowsko-Warszawska chciała, aby polska filozofia jednoczyła wpływy filozofii zachodu ze światem wschodu, jak również „wymieszała” filozofię z innymi naukami, aby filozof stał się też ekspertem w innych dziedzinach. Najbardziej zagadkowy pozostaje Mickiewicz, jednakże i on chciał jedności – myślę, że jedności państwa, a konkretniej społeczeństwa zjednanego emocjami wraz z tym najpiękniejszym, którym jest miłość.

Władysław Stróżewski, rozważając charakter rodzimej filozofii, wyróżniał dwie opcje: że istnieje albo „filozofia w Polsce”, albo „filozofia polska”. Ja jednak myślę, że obie opcje są nieprawidłowe. „Filozofia w Polsce”, przykładem proszku z utworu Romantyczność, gubi połączenie z całością, jest zatem oderwana od Polski, a zatem i od prawdy. Natomiast filozofia polska gubi swoją najważniejszą cechę, którą jest jednoczenie. Odróżnia bowiem jeden naród na tle innych, a przecież nigdy nie chodziło o naród, a o miłość, sprawiedliwość, rozwój, wiedzę. Tym samym stwierdzam, że tak, jak podczas zaborów powstała polskość, tak z filozofii powinna powstać „filozofość”.

1 S. Wyspiański, Wesele.

2 A. Mickiewicz, Romantyczność.

3 Ibidem.

Mateusz Zieliński (ur. 1998) – Wiecznie młody, męski, heteroseksualny, biały student z licencją na filozofowanie. Często Kantuje oraz Hume’uje. Szczęśliwy posiadacz wąsa. Fan drzew pszenicznych na Oliwie oraz typowy Janusz. Każdego psa nazywa Azor. Lubi lizaki.


Opublikowano

w

,

przez