Pytanie o możliwość metafizyki jako wyzwanie filozofii po Kancie

Za tekst odpowiada Piotr S. Nowak, absolwent filozofii, dyplomowany złotnik-jubiler, o humorystycznym dystansie do Ja ^ ~Ja.

Immanuel Kant bez wątpienia należy do tych filozofów, których przedstawiać nie trzeba. Pozostawione przez niego dziedzictwo jest nadal żywe zarówno w filozofii, jak i poza nią. Współcześnie nadal znacznie oddziałuje dokonany przez niego „przewrót” w metafizyce. W niniejszej pracy pokażę, jak myśl kantowska zmieniła oblicze metafizyki i jakie wyzwanie stworzyła dla późniejszej filozofii.

Praca składa się ze wstępu, treści zasadniczej, podzielonej na cztery części, oraz podsumowania. Na początku przedstawię ogólny zarys Kanta opisu metafizyki, następnie scharakteryzuję jej ujętą klasycznie postać, a w części trzeciej zaprezentuję zarzuty, jakie do tego ujęcia wysunął Kant. W ostatnim punkcie poruszę problem możliwości metafizyki wobec jej granic, wyznaczonych przez kantowską krytykę. W podsumowaniu przedstawię opatrzone komentarzem wnioski powstałe na gruncie przeprowadzonych rozważań.

Kanta ujęcie metafizyki

Zanim zastanowimy się, dlaczego uprawianie metafizyki „po Kancie” musi zmagać się z trudnościami, których nie miała metafizyka przedkantowska, przytoczę fragment Krytyki czystego rozumu, w którym Kant definiuje swoje rozumienie metafizyki.

Wszelka filozofia zaś jest albo poznaniem [uzyskanym] z czystego rozumu, albo też poznaniem rozumowym [wywiedzionym] z zasad empirycznych. Pierwsza nazywa się filozofią czystą, druga empiryczną.

Filozofia czystego rozumu zaś jest propedeutyką (ćwiczeniem wstępnym), która bada zdolność rozumu co do wszelkiego poznania a priori i nazywa się krytyką, albo, po wtóre, jest systemem czystego rozumu (nauką), całym (zarówno prawdziwym, jak pozornym) poznaniem filozoficznym [uzyskanym] w związku systematycznym z czystego rozumu i nazywa się metafizyką. Nazwę tę jednak można nadać również całej czystej filozofii z wyłączeniem krytyki, żeby zebrać w jedną całość zarówno badanie tego, co kiedykolwiek może być poznane a priori, jak i przedstawienie tego, co stanowi system czystych poznań filozoficznych tego rodzaju, w odróżnieniu od wszelkiego empirycznego, a także matematycznego użycia rozumu.

Metafizyka dzieli się na metafizykę spekulatywnego zastosowania czystego rozumu i na metafizykę jego zastosowania praktycznego, i jest przeto albo metafizyką przyrody, albo metafizyką moralności. Tamta zawiera wszystkie czyste [uzyskane] z samych pojęć (a więc przy wykluczeniu matematyki) principia rozumowe poznania teoretycznego wszelkich rzeczy, ta zaś principia, które określają a priori działanie i poniechanie [czegoś] i czynią je koniecznym. Otóż moralność jest jedyną prawidłowością działań, która da się wyprowadzić z zasad całkowicie a priori. Dlatego metafizyka moralności jest właściwie czystą nauką o moralności (Moral), w której nie zakłada się żadnej antropologii (żadnego warunku empirycznego). Metafizyka rozumu spekulatywnego zaś jest tym, co w węższym rozumieniu nazywa się zazwyczaj metafizyką.[1]

Widzimy, że pisze tutaj Kant o metafizyce jako nie tylko prawdziwym, ale i pozornym poznaniu. Dzieli on pozory na trzy rodzaje. Jednym z nich jest pozór empiryczny, czyli innymi słowy zmysłowe złudzenie. Pozór logiczny polega na tym, że myślenie wydaje się rozumowe, a w istocie jest quasi-rozumowe. Wymienione rodzaje jednak da się wykryć i usunąć po przyjrzeniu się konkretnemu przypadkowi, w którym występują. To trzeci pozór, nazywany transcendentalnym, sprawia najwięcej problemów, gdyż zdaniem Kanta jest nieusuwalny nawet po wykryciu. Odnosi się on bowiem do idei transcendentalnych, do pojęć czystego rozumu, które z jednej strony służą nam do opisu świata, ale z drugiej nie możemy zakładać, że odnoszą się do jakiegokolwiek przedmiotu.[2] Takie pojęcia nie mają przedmiotu możliwego do doświadczenia, są czysto rozumowe, ale i rozumowi niezbędne, a to sprawia, że można łatwo ulec złudzeniu konieczności istnienia korespondujących przedmiotów. Bierze się ono z tego, że sąd o podstawie w podmiocie rozum odnosi do przedmiotu samego w sobie. Na straży przed ulegnięciem takiej iluzji stoi samopoznanie, czyli krytyka czystego rozumu.[3] Dzięki niej można zawczasu zawrócić z błędnie obranej drogi, choć często pięknej i kuszącej, ale jednak drogi ślepej. Kant występuje przeciw całej zastanej przez siebie metafizyce, aby ją zrewidować i oczyścić z wszelkich złudzeń i pozorów, oraz uchronić nową metafizykę przed popełnianiem błędów w przyszłości, co ma zagwarantować nowe podejście krytyczne.

Metafizyka tradycyjna – charakterystyka

Wiemy już zatem, czym jest metafizyka w ujęciu Kantowskim. Prześledźmy więc teraz, jak uprawiano tę dyscyplinę wcześniej. „Metafizyka jest nauką, która zawiera pierwsze zasady tego, co poznanie ludzkie jest zdolne uchwycić”.1 Oczywiście jasne jest dla nas to, że historia metafizyki sięga równie daleko w przeszłość, jak historia samej filozofii w ogóle. Geneza terminu jest niewątpliwie wszystkim znana: powstał jako ogólna nazwa prac Arystotelesa napisanych po Fizyce. Tutaj możemy upatrywać „pierwszych trudności, pierwszej filozofii”, które stwarza niejednoznaczność przedmiotu arystotelesowego „filozofowania w ogóle”, które z jednej strony jest poznaniem bytu samego w sobie, z drugiej poznaniem najwyższej sfery bytu, konstytutywnej dla jego całości. Jest więc to wewnętrzny problem wyraźnego określenia istoty przedmiotu metafizyki,oraz warunków poznania bytu i poznania poznania bytu (sic!). Późniejsze ujęcie metafizyki stało się jeszcze bardziej zawiłe wskutek niezrozumienia otwartej problematyki, postawionej przez Arystotelesa i Platona.

Kolejnym odejściem od źródła problemu był rozłam metafizyki, poczyniony przez chrześcijański obraz świata. Wedle tej interpretacji byt jako całość dzieli się na przyrodę, człowieka i Boga, będącymi przedmiotami, odpowiednio, kosmologii, psychologii i teologii, te zaś tworzą metafizykę partykularną (łac. metaphysica specialis). Byt jako byt pozostaje natomiast przedmiotem metafizyki ogólnej (metaphysica generalis), czyli ontologii. Ponadto, zajmując się bytem jako takim oraz bytem najwyższym, staje się ona najwyższą nauką, a w konsekwencji musi posługiwać się najwyższą metodą poznania. Posługuje się zatem poznaniem najbardziej racjonalnym i apriorycznym, poznaniem „matematycznym”, stając się nauką czysto rozumową.[5]

Ten skrótowy opis pokazuje nam najbardziej elementarne czynniki, które doprowadziły do powstania metafizyki, z którą spotyka się Kant, a była to dopracowana przede wszystkim przez Leibniza i Wolffa metafizyka dogmatyczna, oparta w pełni na racjonalizmie i aprioryzmie. Konstytutywne dla niej były zasady, tworzące system wiedzy pewnej o przedmiotach istniejących, fundamentalnymi spośród tych principiów były: zasada racji dostatecznej, zasada tożsamości i zasada niesprzeczności. Na ich podstawie zbudowane były wszelkie tezy ontologiczne.[6] Do podstawowych zagadnień należało istnienie bytu jako takiego i istnienie bytów konkretnych, jak Bóg, dusza, świat. Panowało przekonanie, że poznawany przedmiot jest dany w całości swego istnienia, a taki bezpośredni wgląd daje rozum (racjonaliści, Leibniz, Wolff) albo zmysły (sensualiści, Locke, Berkeley). Obydwie władze poznawcze odnosiły się do istoty przedmiotu, a uzasadnieniem w dominującym racjonalizmie były kategorie jako pierwotne pojęcia, odnoszące się do rzeczy samych w sobie.[7] Taki stan rzeczy Kant dogłębnie przeanalizował, po czym zakwestionował najbardziej fundamentalne przesłanki, obalając tym samym całość „naukowej metafizyki”. Przyjrzyjmy się głównym zarzutom, jakie sformułował w jej stronę, aby lepiej zrozumieć to, w czym znajduje się źródło problemów i możliwości, które pokazuje Kant.

Kanta krytyka metafizyki tradycyjnej

Według Kanta fundamentalnym błędem metafizyki tradycyjnej było to, że poznanie pozorne (transcendentalne) uważała za prawdziwe. Samo pytanie o byt w ogólności było pytaniem o sferę całkowicie niepoznawalną dla nas, sferę noumenów, rzeczy samych w sobie. Przedmiot jest poznawalny o tyle, o ile jest dany, nie jest to rzecz sama w sobie, ale zjawisko, sposób w jaki przedmiot się jawi. Jednak przez to złudzenie fenomeny brano za rzeczy same w sobie, twierdząc dodatkowo, że są w pełni poznawalne. W takim samym błędzie byli zarówno racjonaliści, jak i empiryści, sądzili bowiem, że odnoszą się do noumenów, których ujęcie umożliwia wyższa władza poznawcza, w przypadku pierwszych był to rozum, dla drugich zmysły. Kant podkreśla natomiast, że dopiero synteza obu odmiennych źródeł poznania daje możliwość formułowania najpewniejszych sądów o tym, o czym w ogóle możemy orzekać, czyli o zjawiskach, wgląd w rzeczy same w sobie pozostaje dla nas nieosiągalny.[8]

Dalsza krytyka wykazuje, że noumeny, którym przypisywano prawdziwe i rzeczywiste istnienie, nie podlegają przypisywaniu im żadnych predykatów orzekających o istnieniu bądź nieistnieniu. Nie są one dla nas ani istniejące, ani nieistniejące, nie są ani bytem, ani niebytem. U Kanta istnienie wiąże się z zajmowaniem jakiejś pozycji względem transcendentalnego Ja. Musi być dane w jakiejś formie oglądu, że zaś naszą jedyną taką formą są zmysły, przedmiot istniejący to tylko i wyłącznie taki, który może być doświadczany. Skończony, dyskursywny rozum ludzki może do rzeczy samej w sobie dojść wyłącznie drogą dedukcji z faktu istnienia danego przedmiotu empirycznego, w takiej formie pomyślany noumen staje się przedmiotem transcendentalnym, stanowiąc jednocześnie nieprzekraczalną dla tegoż rozumu granicę poznawalności.

Idąc dalej tym tokiem rozumowania, możemy zauważyć za Kantem, że skoro przedmioty, którymi zajmuje się szczegółowa metafizyka (dusza, świat, Bóg) są w rzeczywistości noumenami, to ich również nie możemy w żaden sposób poznać. Z samej definicji są one ponadzmysłowe, a więc nie mogą być dane w oglądzie empirycznym, stanowiącym konieczny warunek do tego, by prawomocnie orzekać o jakiejś rzeczy jej istnienie. Dla skończonego rozumu są zatem niepoznawalnymi przedmiotami, a raczej „przedmiotami”, ani istniejącymi, ani nieistniejącymi, nie są ani bytem, ani niebytem. Razem z metafizyką dogmatyczną upadają też psychologia, kosmologia i teologia, wszystkie bowiem są wiedzą pozorną, a ich „przedmioty” nie leżą w granicach możliwego poznania, co u Kanta jest równoznaczne z tym, że pojęcia na ich gruncie są bez znaczenia. Znaczeniem pojęcia jest dany w naoczności przedmiot, do którego pojęcie się odnosi, sprawia to, że niemożliwy dla metafizyki jest opis noumenów, ponieważ albo znaczeniem jej pojęć nie są rzeczy same w sobie, albo pojęcia nie mają dla nas wcale znaczenia.[9]

Możliwość metafizyki po przewrocie dokonanym przez Kanta

W Prolegomenach zawarte są rozważania przede wszystkim nad tym, czy metafizyka istnieje, a jeśli tak, to w jaki sposób, oraz możliwość jej uprawomocnionego wystąpienia jako nauki.

Przesyceni więc dogmatyzmem, który nas niczego nie uczy, a równocześnie i sceptycyzmem, który nam w ogóle nic nie obiecuje, nawet stanu spoczynku w dozwolonej niewiedzy; pociągnięci doniosłością potrzebnego nam poznania, a dzięki długiemu doświadczeniu podejrzliwi wobec wszelkiego poznania, które w naszym mniemaniu posiadamy lub które nam się narzuca pod tytułem czystego rozumu, mamy w swym rozporządzeniu tylko jedno krytyczne pytanie, od odpowiedzi na które będzie zależało nasze przyszłe postępowanie, a mianowicie: czy metafizyka jest w ogóle możliwa?[10]

Rzeczywiście istnieje metafizyka, będąca wrodzoną skłonnością rozumu, ma ona jednak charakter dialektyczny i prowadzi do ulegania złudzeniom, a to odpiera jej pretensje do miana nauki. Jedyną drogą do utworzenia metafizyki jako nauki są granice narzucone przez krytykę czystego rozumu za pomocą poznania syntetycznego a priori, kategorii i wyprowadzonych z nich pojęć apriorycznych oraz zasad ich użycia. Daje to wyraźne wytyczne, metody postępowania oraz niezbędne środki do tego, aby mogła powstać tak pojmowana metafizyka. Jedyne, czego jeszcze potrzeba, to zwrócenie na to uwagi i odejście od dogmatyzmu. Nauka ta mogłaby więc zostać doprowadzona do ostatecznej formy, stałaby się zupełna, nie zostałoby w jej obrębie nic do odkrycia, co czyniłoby ją właśnie pierwszą i jedyną zdolną do takiego miana.[11]

Metafizyka spekulatywna jako zdolność wrodzona każdego rozumu stanowi wszelką podstawę do formułowania pytań i poszukiwania odpowiedzi na fundamentalne zagadnienia nurtujące ludzkość. Podejście krytyczne gwarantuje wytyczenie granic poznania, pozwalających określić możliwość rozumu do orzekania o przedmiotach tych pytań. To prowadzi zaś do nauki obejmującej sam rozum i daje mu jasny ogląd tego, co może być mu przedstawione w doświadczeniu.[12] „Być albo nie być” metafizyki zależy od odpowiedzi na postawione przez Kanta pytanie o sposób, w jaki możliwe są sądy syntetyczne a priori, na których ma się opierać metafizyka jako nauka.[13] Sądzenie syntetyczne apriori jest możliwe na podstawie zasad zawartych w czystym rozumie, a ma uprawomocnienie w poznawanym bycie, o którym dostarcza wiedzy nie przez doświadczenie, pozwalając na jednoczesne uchwycenie bytu i jego bycia.

Krytyki czystego rozumu nie należy rozumieć jako teorii poznania, lecz jako wgląd w wewnętrzną możliwość metafizyki, badający źródła jej prawomocności, bez przyjmowania założeń, odnosząc się wyłącznie do aspektów konstytutywnych. Nie jest to gotowy system, a raczej schemat, wedle którego przebiegać ma odbudowa metafizyki na nowym gruncie.[14]

Za sprawą Kanta klasyczna metafizyka nie ma nawet najmniejszych podstaw, aby uważać się za naukę, nowy system wszak pokazuje, jak zbudować naukową metafizykę i daje narzędzia do wykonania tego planu, ale pozostawia wyzwanie dla przyszłych filozofów. Tym wyzwaniem jest stworzenie zupełnej metafizyki, o jakiej pisał Kant przy jednoczesnym porzuceniu błędnego jej uprawiania. Zobaczmy, w jaki sposób wyzwanie podjął Nicolai Hartmann, jeden z wybitnych neokantystów, który przeprowadził swoją interpretację metafizycznej myśli kantowskiej.

W pierwszej kolejności Hartmann odrzuca bezzałożeniowość filozofii, argumentując, że przy uprawianiu tej dziedziny obecność założeń jest obowiązkowa i należy się do nich stale odnosić. Nie bierze się ona wszak z niczego czy z siebie samej, ale jest nadbudowana na całej zgromadzonej przez ludzkość wiedzy naukowej i na doktrynach filozoficznych, które przecież zakłada. Należy jednak wystrzegać się założeń spekulatywnych i konstrukcyjnych, które z góry określają cele, jakie mają zostać osiągnięte, popełniając tym samym błąd petitio principii. Na tej podstawie uważa, że filozofia Kanta również oparta jest na założeniach, które warunkują przyjęte stanowisko.

Hartmann postuluje wyjście poza przyjmowanie konkretnego stanowiska i rozpatrywanie problemu z zachowaniem neutralności względem wszystkich stanowisk. Ponadto, jako zwolennik filozofii systematycznej, przeciwstawia się filozofii systemowej jako tendencji do przyjmowania systemu jako punktu wyjściowego dla myślenia, podczas, gdy system stanowi kulminację namysłu. Za pomocą postawy ponad wszelkimi stanowiskami i filozofii systematycznej, nakierowanej problemowo, Hartmann przechodzi do dalszej interpretacji filozofa z Królewca.[15]

Przede wszystkim trzeba podkreślić, że w żadnym wypadku nie uważa Kanta za niszczyciela metafizyki, ale raczej za innowatora, który chciał ją postawić na zupełnie nowych fundamentach. Stanowi to właśnie aktualność problematyki rozpoczętej przez Kanta. Hartmann dzieli metafizykę na problemową i dogmatyczną, pierwszą uważa za rzecz zupełnie naturalną, drugą krytykuje jako właśnie tę opartą na systemie i „stanowiskowości”. Przeciw dogmatyczności występował również Kant, jednak Hartmann uważa, że robił to z perspektywy przyjętego z góry stanowiska.

Interpretacja hartmannowska również przeprowadzana jest z określonego stanowiska, mimo że podstawą jego filozofii jest zachowanie neutralności wobec przyjmowania stanowisk, aby uniknąć skupiania się na systemie zamiast na problemie. Tym niemniej, chce on wyeliminować tezy powstałe przez przyjęcie przez Kanta konkretnego stanowiska, jakim jest idealizm transcendentalny.[16] Tym, na co przede wszystkim zwraca uwagę Hartmann jest błąd subiektywistyczny i błąd kategorialnej identyczności, których źródłem są przeświadczenie o poznawalnym charakterze tego, co aprioryczne oraz rozumienie aprioryczności jako funkcji podmiotu. Z kolei to, co aprioryczne jest u Hartmana pojmowane jako momenty treściowe dane w poznaniu. Przyjmuje również istnienie materialnego a priori, w odróżnieniu od Kanta, który zakładał tylko funkcjonalne.

Następnym przedmiotem krytyki Hartmanna jest fenomenalizm. Pojęcie podmiotu transcendentalnego uważa za fikcyjnie, wytworzone w wyniku założeń idealizmu, w konsekwencji dochodzi do konieczności odrzucenia pojęcia rzeczy samej w sobie, zgodnie z interpretacją, że stanowi ona podstawę zjawiska, a więc jest poznawalna w takim znaczeniu. W interpretacji Hartmanna widzimy, że podchodzi on do problematyki możliwie neutralnie, próbując wskazać na błędy, wynikające z założeń przyjętych jego zdaniem przez Kanta w ramach stanowiska idealizmu. Jedyną zaś możliwość metafizyki upatruje w metafizyce problemów, która pozostaje w sferze irracjonalności, zaś na gruncie racjonalności do opisu rzeczywistości świata tak idealnego, jak i realnego służyć ma ontologia.[17]

Podsumowanie

Metafizyka, z którą spotkał się Kant, była przez wieki uprawiana w sposób dogmatyczny i spekulatywny. Postulowano na jej gruncie możliwość poznania bytów samych w sobie, czyli bezpośredniego ujęcia całości ich istnienia. Panował również spór co do władzy poznawczej, która daje taki ogląd: z jednej strony empiryści głosili prymat zmysłów jako jedynego źródła pełnego poznania istoty bytu, z drugiej racjonaliści przypisywali rozumowi wyłączność na dostarczanie wiedzy pewnej o wszelkim istnieniu. Kanta zarzuty dotyczyły obu stanowisk, jego zdaniem żadna z tych władz poznawczych nie powinna być stawiana ponad drugą, a do prawidłowego procesu poznawania potrzebna jest ich ścisła współpraca.

Kant wykazał też, że wskutek dogmatyzmu panowało błędne przekonanie o całkowitej poznawalności noumenów i swobodzie orzekania o ich istnieniu. Takie roszczenia odrzucił jako bezpodstawne, gdyż jedynym możliwym przedmiotem poznania jest tylko to, co może być przedstawione w oglądzie. Poznawane mogą więc być tylko zjawiska i to na tyle, na ile dane są w doświadczeniu. Noumeny leżą zupełnie poza zasięgiem ludzkiego poznania i niemożliwe jest przypisywanie im żadnych predykatów. Odniesienie do rzeczy samych w sobie jest więc poznawczo puste, gdyż operuje na pojęciach bez znaczenia, ulegając złudzeniu konieczności istnienia ich przedmiotów. Metafizyka w takiej postaci z całą stanowczością nauką być nie może, ale Kant podejmuje się trudnej misji zbudowania od podstaw nowego systemu metafizycznego, bez dogmatycznej wiedzy pozornej. Stworzone przez niego ramy i odpowiednie narzędzia umożliwiły próby konstruowania metafizyki uprawnionej do legitymowania się jako nauka, a podejście krytyczne pozwala uchronić się przed złudzeniami i wytyczania granic możliwości poznawczych. Dzięki temu metafizyka jako nauka jest możliwa, ale jednocześnie musi zostać uznana za skończoną, a żaden postęp w jej obrębie nie może nastąpić.

Należy jednak pamiętać, że rozumienie nauki dwieście lat temu było zgoła inne niż dziś, a w duchu racjonalizmu panowała niemalże obsesja „unaukowiania”. Metafizyce nienaukowej, opartej na spekulacji, Kant nie odmawia działalności, a wręcz uznaje za naturalną ludzką skłonność, niezbędną do myślenia i poszukiwania wiedzy. Dzięki kontynuatorom i krytykom myśli kantowskiej widzimy dzisiaj, że sam filozof z Królewca również się czasem mylił i popełniał błędy. Jednak dla uznania wielkości jego dokonań nie jest potrzebna nieomylność, ale to, że pozwolił otrząsnąć się ze stagnacji w jakiej trwała myśl filozoficzna. Panujący na gruncie metafizyki dogmatyzm sprawiał, że niemożliwy był jakikolwiek postęp, spekulatywne założenia wyznaczały jednocześnie cel, jaki ma zostać osiągnięty, a w następstwie nieustanne kręcenie się w kółko i uleganie złudzeniom postępu „nauki”.

Kantowski „przewrót kopernikański” sprowadził na ziemię filozoficzne zapędy „poznania niepoznawalnego” i skierował uwagę na granice obszaru ludzkiej działalności intelektualnej. Niewątpliwie pozostawił dla filozofii niełatwe zadanie, ale to właśnie podejmowanie trudnych wyzwań jest siłą napędową postępu, zarówno w nauce, jak też postępu w ogólności.

Przypisy

[1] Kant I., Krytyka czystego rozumu, przeł. Ingarden R., T2, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Kraków 1957, s. 585-587.
[2] Żelazny M., Problem metafizyki w filozofii Kanta, [w:] Kant a metafizyka, red. Leśniewski N., Rolewski J., Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2010, s. 14-17.
[3] Kant I., Prolegomena, przeł. Bornstein B., Hachette, Kielce 2010, s. 130-131.
[4] Heidegger M., Kant a problem metafizyki, przeł. Baran B., Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1989, s. 11.
[5] Ibidem, s. 12-15.
[6] Wyrębska E., Idea metafizyki w filozofii Immanuela Kanta, [w:] Diametros, nr 23 (marzec 2010), s. 165-167.
[7] Rolewski J., Nowa metafizyka Kanta, Wydawnictwo Rolewski, Toruń 2002, s. 12-16.
[8] Ibidem, s. 12-16.
[9] s. 16-22.
[10] Kant I., Prolegomena…, s. 55-56.
[11] Ibidem, s. 181-183.
[12] Idem, Krytyka…, Tom I, s 81-83.
[13] Idem, Prolegomena…, s. 58-59.
[14] Heidegger M., Kant…, s. 21-25.
[15] Noras A.J., Metafizyka Kanta w interpretacji Nicolaia Hartmanna, [w:] Kant a metafizyka, red. Leśniewski N., Rolewski J., Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2010, s. 181-183.
[16] Ibidem, s. 182-183.
[17] s. 184-187.

Bibliografia

[1] Heidegger M., Kant a problem metafizyki, przeł. Baran B., Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1989.
[2] Kant I., Krytyka czystego rozumu, przeł. Ingarden R., Tom I i II, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Kraków 1957.
[3] Kant I., Prolegomena, przeł. Bornstein B., Hachette, Kielce 2010.
[4] Rolewski J., Nowa metafizyka Kanta, Wydawnictwo Rolewski, Toruń 2002.
[5] Wyrębska E., Idea metafizyki w filozofii Immanuela Kanta, [w:] Diametros, nr 23 (marzec 2010), s. 162-181.
[6] Żelazny M., Problem metafizyki w filozofii Kanta, [w:] Kant a metafizyka, red. Leśniewski N., Rolewski J., Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2010, s. 9-17.

Piotr S. Nowak (ur. 1992) – Obecnie student filozofii na Uniwersytecie Gdańskim, dyplomowany złotnik-jubiler, jest więc filozofem, który ma zawód, nawet jeśli filozofia sprawi mu zawód. Na co dzień przyjmuje humorystyczny dystans do Ja ^ ~Ja.


Opublikowano

w

,

przez